Znaleźliśmy się w niewielkiej miejscowości pod Florencją. Tam od kilku lat kolega mojej mamy, Tomek, prowadzi swoją trattorię. Przywitaliśmy się bardzo ciepło, chociaż ja słabo pamiętam "wujka". Ten zaprowadził nas na tyły ogrodu, gdzie mogliśmy się rozpakować i odświeżyć w wyszykowanym dla nas domku dla gości. Ogród był wspaniały - rosły warzywa i zioła, których Tomek używał w restauracji, więc wszystko było super świeże. Niedaleko znajdowały się ruiny starożytnego Fiesole, które jednak odwiedziliśmy dopiero trzeciego dnia. Wieczór spędziliśmy przy winie, które mama podarowała Tomkowi za gościnę, włoskim jedzeniu i gitarze. Piękny to był wieczór...